NOWE ROZDANIE
PROGRES WSTECZNY TOM 1
"Nowe rozdanie" TOM I PROGRES WSTECZNY
Do tej pory historie alternatywne dotyczące drugiej wojny światowej widziane oczami Polaków przedstawiane były jako heroiczna obrona, doskonałe wykorzystanie błędów przeciwnika i na końcu pomoc zachodnich aliantów. W tej powieści tak nie jest. Cykl zaczyna się na długo przed wybuchem wojny, lecz już wtedy ukierunkowany jest na najmniej opresyjny wariant wydarzeń przynoszący hańbę, ale i ratunek dla milionów obywateli, dorobku narodowego i samego terytorium polskiego.
Sojusz niemiecko-polski oraz cała niemiecka koalicja kończą pierwszy tom powieści tam, gdzie realnie mogła się skończyć kampania zimowa w 1941 roku. Wydarzenia na frontach alternatywnej drugiej wojny światowej oglądamy przez pryzmat ludzi stawiających czoło konfliktowi. Ich przygody w przełomowych punktach wojny pokazują, jak mogłaby się potoczyć alternatywna historia. Każdy z następnych tomów tej trzyczęściowej serii coraz bardziej odbiega od rzeczywistości, ale tak musi być, jeśli chce się
otrzymać całkowicie nierealny efekt.
Co by było, gdyby z pomocą pewnej futurystycznej technologii dało się zmienić losy Polski podczas drugiej wojny światowej? Na to pytanie odpowiada najnowsza powieść Pawła Famusa – „Nowe rozdanie” – napisana z rozmachem i polotem alternatywna historia najbardziej śmiercionośnej wojny w historii ludzkości. Książka nie tylko dla fanów sci-fi i miłośników historii, ale też dla każdego amatora dobrej powieści. Polecam.
Maks Dieter
Paweł Famus po raz kolejny przenosi nas w niezwykły świat swojej wyobraźni. Nie daje czytelnikowi odetchnąć przygodą. Wciąga w spiski bohaterów, którzy zawzięcie ze sobą walczą. Okres wojenny odciska na nich piętno. Powieść jest pełna zaskakujących zwrotów akcji. Zapewniam, że będziesz się rozkoszować każdą stroną. Polecam!
Julita Serafinko, (zaczytanyksiazkoholik.pl)
Czy zastanawialiście się kiedyś, jak inaczej mógłby wyglądać przebieg drugiej wojny światowej? Paweł Famus w „Nowym rozdaniu” przedstawia alternatywną historię tego niechlubnego okresu w dziejach świata. Postacie fikcyjne przeplatają się z prawdziwymi, powstają nowe technologie, a to wszystko stanowi zaledwie tło dla niesamowicie obrazowych opisów bitew naziemnych i podniebnych.
Porywająca lektura, którą polecam szczególnie czytelnikom rozmiłowanym w tematyce militarnej. A to dopiero początek serii!
Anna Dzięgielewska (OliWolumin.pl)
KILKA SŁÓW
Napisałem historię alternatywną w trzech tomach, które chcę Wam zaprezentować. „Nowe rozdanie” wprowadza nas i przygotowuje na to co mogłoby się wydarzyć. Już wiecie co mnie do tego skłoniło, a teraz chcę się podzielić z Wami jak to wszystko zaplanowałem. Druga Wojna Światowa zawsze mnie fascynowała, więc nie mogłem tak po prostu wygrać co wygrać można było. Potrzebna do tego była głębsza świadomość potrzeb wojny i potrzeby te trzeba było spełnić. Zatem jest tu nie tylko wojna, ale i polityka oraz gospodarka. Wszystkiego nam brakowało, więc musiałem to stworzyć by stało się bardziej realne. Zapraszam więc do całkowitej przemiany świata, która była możliwa. Zajrzyj i przekonaj się, czy rzeczywiście tak dużo brakowało.
PRZECZYTAJ FRAGMENT
Sam nie wiedział, co go obudziło. Może ruch ciężkich zasłon, może cisza, dziwna nawet jak na tak wczesną godzinę. A może oddech stojącego nad nim człowieka. Zimna lufa chłodnej, bezwzględnej śmierci dotknęła jego klatki piersiowej, dokładnie tam, gdzie znajdowało się serce. Spodziewał się, że kiedyś przyjdą. Przyszli dziś nad ranem. Po zemstę, po sprawiedliwość. Nie winił ich za to. Znał swoje grzechy, znał też cenę. Kim był morderca? Jeszcze tego nie wiedział i możliwe, że nigdy się nie dowie. Jednak postanowił spróbować jako stary, doświadczeniem i wiekiem, konspirator. Chciał podnieść powiekę, aby ocenić sytuację. – Wiem, że nie śpisz. Musimy porozmawiać – powiedział tamten z dziwnym akcentem, bez tak modnego wschodniego zaśpiewu. – Twoi następcy równo za sześć lat wepchną Polskę w przepaść na kolejne sto lat. Piłsudski szeroko otworzył oczy. Starał się zapamiętać każdy szczegół, ale musiał przyznać w duchu, że te słowa były przygnębiające. Naprzeciwko stał wysoki mężczyzna, dobrze zbudowany, 6 chociaż nie atletyczny. Mimo mroku leżący zauważył perfekcyjnie dopasowany mundur nowego wzoru i liczne baretki. Tak wyróżnionego oficera powinien znać albo przynajmniej kojarzyć, ale ta twarz nic mu nie mówiła. – Zrobią dokładnie odwrotnie, niż im przykazałeś.
Trzyosiowa ciężarówka pokonywała coraz trudniejszy teren, aż w końcu skręciła w lewo i wjechała w gęsty las. Kierowca zatrzymał się na sporej polanie powstałej przez niedawny wyrąb. Spadochroniarze desantowali się tym razem z ursusa. Sierżant wyznaczył wartę, a następnie skierował cztery trzyosobowe grupy do wykonania zadania podstawowego i z jedną z takich grup zniknął między drzewami. Zima tego roku obfitowała w śnieg, ale leśne dukty nie były tak mocno zasypane, jak można by się spodziewać. Dodatkowo lekki mróz ułatwiał poruszanie się po na ogół podmokłym terenie. Rozstawili się w małą tyralierę z odstępem nie większym niż dziesięć metrów, tak aby widzieć się nawzajem. Słońce właśnie wstawało i podnosiła się mgiełka, która wcale nie przeszkadzała w poszukiwaniach. Zadanie było proste w przekazie i trudne w realizacji. Oficer wywiadu pułku, młody porucznik po szkołach resortowych, oznajmił, że jak wynika z informacji wywiadowczych, gdzieś tu, w lasach Litwy Środkowej, przebywa rosyjska komórka szpiegowsko-dywersyjna. Najprawdopodobniej od trzech do siedmiu uzbrojonych osób. Wybrano więc kilka dogodnych miejsc czy rejonów przebywania i wysłano w trybie alarmowym najlepiej przygotowaną jednostkę, zanim pułki piechoty ruszą do całkowitego przeczesania lasów. Na pierwszy rzut wytypowano spadochroniarzy, jako że szkolono ich w sztukach przetrwania i budowy pułapek, wskazując przy tym, że skoro to wszystko umieją, to będą również umieć rozpoznać oznaki zagrożenia. Trójka skoczków pokonywała teren z mozołem, co chwila korygując wzajemne położenie względem prowadzącego, środkowego. Sierżant Piasecki zygzakował, chcąc zbadać jak największy obszar. Właśnie zmienił kierunek z północno- wschodniego na południowo-wschodni. Lubił swoją robotę. Chociaż obecne zadanie nie do końca należało do najwłaściwszego celu jego powołania, to nie narzekał, a jedynie słabo oceniał szanse powodzenia. Białe, zimowe mundury utrudniały nieco komunikację wzrokową 87 pomiędzy trzema żołnierzami, szczególnie kiedy któryś z nich zastygał w bezruchu. Kolejny kilometr pokonali dosyć szybko. Warunki śnieżne podłoża były sprzyjające. Piasecki znowu skręcił, po korekcie mapy bowiem okazało się, że zbyt ostro zboczył z obranego kierunku.
Przywitali się na obcej ziemi albo odzyskanej, jak kto woli, a potem to samo zrobili pozostali oficerowie. Chwilę trwało, aż wreszcie można było przejść do mniej formalnych dyskusji, do których niektórym się paliło. – Dlaczego Sowieci nie bronili się na tych pozycjach? – zapytał ktoś z kawalerii, ale to pytanie zadawał sobie każdy średnio zorientowany taktyk. – To chyba bardzo dobrze, że ich tu nie ma – odpowiedział pancerniak, z tym że nie była to odpowiedź na pytanie przedmówcy. – Nie w tym rzecz. Jasne, że dobrze, że ich tu nie ma. Ja pytam: czemu ich nie ma? – Stwierdziliśmy, że na żadnym stanowisku nie ma broni i amunicji ani środków łączności – oświadczył piechociarz tonem sugerującym, że sam sprawdził kilka bunkrów. – Kto rozbraja własną linię obrony? – Tylko ten, kto nie chce się bronić, a chce atakować. Do braci oficerskiej zaczynało docierać, co szykowali tutaj Sowieci i jak niewiele brakowało, aby to Rosjanie teraz zdobywali teren w Polsce. Rozmawiano długo i o różnych rzeczach. Wehrmacht w Polsce nadal nie cieszył się popularnością mimo spektakularnych zwycięstw 103 będących narzędziem polityki Niemiec. Jego sukcesy w Danii, Norwegii, potem w Holandii, Belgii i Francji – zwłaszcza Francji – przysparzały mu zwolenników. A później były jeszcze Jugosławia i Grecja. Tylko Anglia się nie dała, ale już ciężko dyszy. Marszałek Rómmel podchodził zaś w Afryce Północnej pod Aleksandrię. Zatem Wehrmacht był niepopularny, ale zwycięski. Do cywili i wojskowych powoli, lecz nieubłaganie docierało, że gdyby nie unik rządu, spotkałaby nas straszna, niewyobrażalna i potworna klęska, jaką trudno było sobie w racjonalny sposób wytłumaczyć. Dlatego w świadomości mas polskich wytworzyła się swoista blokada pozwalająca na to, aby świat bezkrytycznie parł swoim trybem. Chyba już po upadku Francji dla przeciętnego obywatela stało się jasne, że przyjdzie nam iść z Niemcami na Rosję. Teraz, w tych dniach czerwcowych, przeczucie to stało się rzeczywistością.