złamana nadzieja

PROGRES WSTECZNY TOM 3

PROGRES WSTECZNY TOM 3

"Złamana nadzieja"

front

Fragment książki „Złamana nadzieja”

1.
Pat czy nuda sprawiły, że agresorzy czuli się zwycięzcami. Hitler z okazji rozpoczęcia czwartego roku wojny, niepomny alianckich nalotów, nakazał uroczyste obchody Dnia Zwycięstwa, którym wyznaczył 1 września.
Berlin tego dnia był cały wystrojony. Flagi nazistowskiego państwa niemieckiego wisiały prawie wszędzie. Przez ulice, place i piwiarnie przewijała się cała masa wojska. Każdy żołnierz w galowym stroju. Za chwilę miały się odbyć uroczyste przemarsze i wojskowe parady. Liczba orkiestr przyprawiała o zawrót głowy. Pancerne pojazdy tarasowały boczne ulice, przy okazji robiąc armii reklamę pośród zmęczonej wojną ludności. Przewidziane do rozdania Krzyże Żelazne liczono w tonach.


2.
Nowatkowskiego zaintrygowało, że tuż za jego oddziałami idzie parę dywizji francuskich, które zluzowali w nocy. Szukano zemsty lub chwały. Nad ranem przez chwilę się wydawało, że nastanie słoneczny dzień i że wiatr przegoni niskie chmury, ale po piętnastu minutach przyszła ulewa. Nowatkowski nakazał tankowanie. Przodem wysłał jednostki rozpoznania na tankietkach 4TP i dywizję piechoty opancerzonej ze swoimi 15TP. Sam zatankował czołgi i po półtorej godziny ruszył w celu doścignięcia czołówki. Nikt ich nie zatrzymywał – zamienili się rolami. Teraz czołgi nacierały, a wsparcie uzupełniało zapasy. Około ósmej spitfire’y i mosquity próbowały zakłócić przemarsz, ale jak można było się domyślić, przy braku rozpoznania zaatakowano najmniej istotne cele.
Po dziesiątej wozy rozpoznania zameldowały, że widzą wieżyczki kościelne w Évreux. Tu miała się zakończyć ta ekstrawagancka podróż, ale 13 Dywizja Kawalerii Pancernej, tak samo jak 14 Dywizja Kawalerii Pancernej, miały otoczyć miasto. Wszystkie pułapki, zasadzone miny przeciwpancerne, jeże, krzyże i inne zabiegi na nic się nie przydały. Za to dosyć ciekawa wydawała się informacja, że od północy nadciąga prawdopodobnie angielska 7 Dywizja Pancerna. To by znaczyło, że liżąca rany po ciężkich bojach wcześniejszej kampanii 7 Dywizja Pancerna Szczurów Pustyni musi ratować sytuację. Angielskie dywizje pancerne były przynajmniej dwa razy liczniejsze niż polskie, w rzeczywistości nigdy nie posiadały dwustu sprawnych maszyn, a liczba sto pięćdziesiąt stanowiła już górną granicę. Nic zatem dziwnego, że odpoczywająca 7 Dywizja nie miała uzupełnionych składów osobowych i sprzętowych, a pozostające na jej wyposażeniu czołgi nie mogły się równać z konstrukcjami doświadczonych polskich inżynierów.
3.
Chwilę po osiągnięciu zakładanej wysokości przekazano pułkownikowi nową marszrutę, z której wynikało, że musiał krążyć tak, aby Anglicy go dopadli. Nie mógł posadzić maszyn, bo wtedy będzie całkowicie bezbronny. Na szczęście rozkazał oszczędzać amunicję pokładową. Na północnym wschodzie zauważył liczne smugi kierujące się na północ, ale to także była część zasadzki – PZL-262 wrócą, gdy tylko zacznie się batalia.
– Widzę spitfire’y, siódma pięćdziesiąt – zameldował ktoś z tylnej straży. Zaczynało się robić gorąco. – Bardzo dużo maszyn.
Anglicy byli gdzieś na siedmiu tysiącach metrów i należało zniwelować ich przewagę wysokości.
– Dziesięć tysięcy! – Stępień podał rozkaz do wznoszenia.
Piloci brygady byli świadomi, że coś się święci. Nie uciekali przed miażdżącymi siłami przeciwnika. Dawno mogli wylądować i skryć się w bunkrach, a jednak ich dowódca zaczekał na aliancki pościg. Zatem szykowało się coś więcej niż powietrzna przepychanka z synami Albionu. Jedyne, na co Stępień miał wpływ, to rejon rozpoczęcia walki. Wyliczył, że niedaleko znajduje się duże miasto przemysłowe z poważną ilością artylerii przeciwlotniczej. Zamierzał wspomóc swoich pilotów ogniem z ziemi.
4.
– O wybuchu w Nowym Jorku wiemy wszyscy – rozpoczął Bronisław I. – Już wtedy było wiadomo, że Amerykanie nie cofną się przed użyciem tej strasznej broni. Jak widzicie, w traktatach zakazano użycia broni chemicznej, ale nie zakazano stosowania tej nowej technologii, która może niszczyć całe aglomeracje i centra przemysłowe. To nie jest kraj miłujący pokój i żadna z niego demokracja. Należy się zastanowić nad kolejnymi posunięciami, jakie mogą nas czekać w najbliższej przyszłości. Dlatego Rada dzisiaj jest szeroka, bo rozważymy to, co powinniśmy zrobić. Chciałbym, żeby na początku wypowiedział się marszałek generalny sztabu generalnego Wojska Polskiego.
Sikorski wstał i podszedł do mikrofonu. Ukłonił się królowi i zebranym gościom.
– Wczoraj, trzydziestego pierwszego sierpnia tysiąc dziewięćset czterdziestego piątego roku, o godzinie trzynastej siedemnaście zrzucono na Hamburg pierwszą w dziejach bombę atomową. Jej moc nie jest znana, ale wyparowały całe duże niemieckie miasto i port. Ustaliliśmy, że bomba eksplodowała dokładnie nad targiem rybnym w szóstej dzielnicy rozdzielającym część przemysłową od części mieszkalnej. Zeszklona tafla o średnicy stu metrów sugeruje, gdzie nastąpił wybuch i jak olbrzymią temperaturę spowodował. Zginęło na pewno sto pięćdziesiąt tysięcy mieszkańców, kilkadziesiąt tysięcy jest rannych, a ich stan się pogarsza. Dwadzieścia kilometrów od centrum eksplozji zostały przewrócone statki i okręty. Niemcy nie dopuszczają nikogo do rejonu wybuchu, a zdjęcia lotnicze zrobiliśmy, łamiąc niemieckie zakazy. Jego Wysokość chciał wiedzieć, dlaczego wybrano akurat miasto, które już niemal trzykrotnie miało wpaść w ręce aliantów. No właśnie dlatego, że nie wpadło. Amerykanie stracili już ponad pięćdziesiąt tysięcy żołnierzy, a Hamburg cały czas był w rękach SS. Na innych kierunkach uderzenia, w Danii, było jeszcze gorzej. Alianci nie zagrozili nawet innym dużym portom. Sztab Wojska Polskiego uważa, że Hamburg wybrano z zemsty lub bezsilności.
5.
Konwój z profesorem dojechał w końcu pod prowadzącą do części cywilnej bramę lotniska, tę jednakże obstawiała ochrona. Mogłoby się wydawać, że wojska lotnicze to jedynie piloci, mechanicy, inżynierowie i dowództwo, ale to najmniejszy kontyngent. Najliczniejsi byli członkowie wojsk ochrony lotnisk, przeciwlotnicy, wartownicy, a także zaopatrzenie.
Wartownik przejrzał dokumenty, a potem zadzwonił do dyżurnego. Sprawę zgłoszono wcześniej, więc samochody wjechały dalej i skierowały się do położonego nieco na uboczu hangaru dla cywili. Przed budynkiem stały dwa samoloty. Wyglądało na to, że oba są przygotowane do natychmiastowego startu. Rolblatowi bardziej się podobał LWD-3 Niedźwiadek niż stojący tuż za nim RWD-9.
Kawalkada trzech pojazdów podjechała do maszyn. Na zewnątrz wysypała się obstawa w celu zabezpieczenia terenu. Stojący przy samolotach piloci zostali tym posunięciem nieco zbici z tropu.
– Szukamy pana Turzańskiego! – krzyknął kapitan, gdy wyszedł z samochodu i rozprostował kości.
– To ja. Ale to chyba jakieś nieporozumienie.
– Nic z tych rzeczy – odpowiedział kapitan i ruszył w stronę pułkownika. – Chyba nie pomyślał pan, że chcemy go aresztować?
– Tak to wyglądało.
– Muszę pana zmartwić – rzekł z uśmiechem dowódca ochrony z Pszczółek. – To my dzwoniliśmy z prośbą o zmianę przelotu.
– Teraz rozumiem – odsapnął pilot i nałożył wojskową pilotkę, którą bardzo polubił. – Właśnie przepakowujemy moją przesyłkę do Odessy. Zabierze ją konkurencyjna firma. Musiałem trochę dopłacić, ale wasza kancelaria zaproponowała sporą stawkę za przelot. Nawet mi to pasuje, bo chcemy porozmawiać w Warszawie i Bydgoszczy o lepszych warunkach frachtu i opłat lotniskowych. Kto ze mną leci?
– Dwie osoby. Pan profesor i funkcjonariusz ochrony.
– Samolot jest czteroosobowy, zmieszczą się. Zapraszam. – Turzański otworzył drzwi i zapraszającym gestem przywołał pasażerów.
Chwilę później płatowiec lekko oderwał się od płyty lotniska i pomknął na północ. Warkot w kabinie był uciążliwy, ale Rolblat pogodził się ze świadomością, że musi ścierpieć tę niedogodność. Liczyło się zatrzymanie transportu bomb do Bydgoszczy, nim przejmie je wojsko. Potem byłoby dużo trudniej odzyskać ładunek. Przy okazji musiał zabrać z Warszawy profesora Ulama i dokończyć z nim obliczenia albo przynajmniej je skorygować. Jeśli Ulam ma rację, czeka ich kilkumiesięczna praca nad modernizacją bomby.
– Czy ja pana skądś nie znam? – zagaił Rolblat, przyglądając się profilowi pilota.

kilka słów

ZAMÓW JUŻ DZIŚ

    zlamana-nadzieja

    SPRAWDŹ TEŻ

    Daj się zaskoczyć, czymś czego jeszcze nie było.

    PAWEŁ FAMUS