ZŁO-TO

UNIWERSUM KILL - TOM I

"ZŁO-TO" TOM I UNIWERSUM KILL

Przykład doskonałej, napisanej z rozmachem i dbałością o szczegóły, militarnej SF. Jest to przede wszystkim porywająca, dobrze przemyślana historia wojny galaktycznej, toczonej w nieokreślonej przyszłości, niezwykle rozwiniętej, gdzie zaawansowana technologia zdominowała ludzkie życie, a podróże międzyplanetarne stały się oczywistym zjawiskiem. Niecodzienna wizja autora zarówno zachwyca, jak i niepokoi, a szczegółowe, niesłychanie sugestywne opisy bitew kosmicznych i nowoczesnej aparatury, nadają powieści wyjątkowy klimat, umożliwiający czytelnikowi odbycie mentalnej podróży do nieznanej, odległej, ale i fascynującej przyszłości. Polecam gorąco, zwłaszcza fanom fantastyki naukowej!” – Anna Rydzewska (z fascynacją o książkach).

KILKA SŁÓW

W pierwszej części poznajemy większość bohaterów serii. Akcja zaczyna się od odnalezienia biblioteki przodków ludzi, którzy bardzo dawno temu wraz z innymi rasami odkrywali Drogę Mleczną. Niestety wrogowie ludzkości zauważyli ten fakt i postanowili stanąć na drodze Imperium do odtworzenia dawnej świetności. Rozpoczyna się niewypowiedziana wojna a wróg nadciąga z trzech kierunków. Imperium musi stanąć do walki, żeby nie dać się unicestwić i zepchnąć z powrotem na więzienną planetę Ziemię.

Paweł Famus

PRZECZYTAJ FRAGMENT

– Może to oznaczać, że mamy do czynienia ze zbrodnią wojenną Wedan? – Zastanawiał się Kapitan.
– Byłaby to rysa na kryształowej, do tej pory, przeszłości antenatów.
– Nie można tego potwierdzić. Może to była stacja bojowa lub jakaś inna i nie była typu cywilnego. Tylko myślę sobie, że skoro to był gazowy gigant, a wiemy o cywilizacjach, które zamieszkują w takim środowisku jako naturalnym dla nich, to rzeczywiście doszło do pogromu – mruknął Cichy, bawiąc się w tym czasie z podenerwowania wskaźnikiem komputerowym, jakby się bał, że to, co tu odkrył, było świętokradztwem. Jego obawy były z naukowego punktu widzenia nieuzasadnione, nauka Imperium dozwalała, a nawet wspomagała wszelkie nowatorskie podejście do starych zagadnień i to między innymi dzięki temu zaliczyła taki postęp. – Cóż, może to oznaczać, że mamy tu do czynienia z nowym i niespotykanym w historii wojny galaktycznej obrotem sprawy. Nazwałbym to eskalacją konfliktu, a nie znamy przyczyn postępowania stron. No dobra, a co mi nowego możecie powiedzieć o sondzie, naszym tajemniczym obiekcie oraz co jeszcze kryją szczątki floty w pasie asteroid? – Kapitan nagle zapragnął wiedzieć kompleksowo, co odkryto w podwójnym układzie.

– Krążownik „Ostry” penetruje układ, zachowując pełny kamuflaż. Ale może przebieg bitwy omówi były i obecny przełożony kapitana tego okrętu? Pan Marszałek dwudziestej pierwszej floty.
– Bardzo chętnie – odezwał się wywołany. – Jak widzicie krążownik penetruje układ, skanując pasywnie okolicę. Wynika to z faktu pełnego kamuflażu, który nie był rozpoznawalny przez spotykane w tym rejonie sondy ADD. Kiedy więc pojawiły się zakamuflowane okręty klasy krążownika, ADD nadal był ukryty, jednak na jego skanerach widać było tylko cienie tych jednostek, w tym te powielone. Skanery wskazywały dziewięć jednostek, a w rzeczywistości były tylko trzy okręty. Kapitan „Ostrego” zakradł się w środek formacji duchów i ostrzelał rakietami atomowymi wszystkie wskazania, powodując ich odkrycie oraz ujawniając, gdzie znajdują się prawdziwe jednostki. Wróg stracił maskowanie oraz tarcze. To wystarczyło na rozstrzelanie ADD. Kapitan wykorzystał zaskoczenie bezczelnego manewru oraz to, że mimo zdjęcia aktywnego maskowania maskowanie pasywne nadal działało i sprawdzało się poprawnie. Po analizie bitwy stwierdzamy, że są dwie przyczyny osiągniętego sukcesu. Pełne maskowanie i użycie głowic atomowych. Drugorzędną sprawą jest manewr. Po konsultacji z Biblioteką Wedan wiemy również, że ADD są bardzo nieodporni na działania uderzeń atomowych, za to nie ma co ich zaczepiać bronią laserową. Poza tym są skrajnie pewni siebie.

– Na próbach nie miał. Ale po próbach dostał jakąś taką dziką nazwę. Niezgodną z nomenklaturą. Jakoś „Złoto”…
– „Złoto”? Fakt, dziwne. – Generał był również zaskoczony.
– Widzi pan, to nie tak, im nie chodziło o cenny kruszec, oni pisali na specyfikacjach „zło – to” rozłącznie. Inaczej „to zło”. Chwycił pan? – Admirał zaczął gestykulować, nie ze złości, lecz na samą myśl o stoczniowcach.
– Czyli jakby samo zło – spuentował Traugutt. – O! W rzeczy samej. Jakby był przeklęty. Oni zaś się spakowali i wrócili do stoczni, jakby zrobili komuś niezły żart.
– Dowódca takiego niewydarzeńca będzie miał się z pyszna. Nie dość, że pokraka, to jeszcze ta nazwa. Już to widzę „zło w służbie ojczyzny”… hahaha – kontradmirał miał ubaw.
– Ale to było bydlę. Trzy kilometry długości, te nowe draghonauty dwa pięćset, a ten bez anten trzy dwieście i załogantów jakieś czterysta pięćdziesiąt. Jak oni to ogarną?

ZAMÓW JUŻ DZIŚ

    SPRAWDŹ TEŻ